Gry książkowe, w których głównym bohaterem jest sam czytelnik to dla mnie nowość. "Escape Quest. Tajemnica Marsa" to właśnie połączenie powieści paragrafowej z motywem escape room.
Ale o co chodzi? Publikację nie czytamy w klasyczny sposób od deski do deski. Każda rozkładówka to jakby osobny pokój w escape roomie. Mamy krótkie tekstowe wprowadzenie i zadanie do wykonania. Co istotne, nie działa na nas presja czasu, możemy poświęcić go tyle, ile uważamy za niezbędne. Rozwiązaniem zagadki będzie liczba, która wskazuje numer strony, na którą powinniśmy się przenieść by kontynuować grę. Jeśli strona jest właściwa, w jej górnym lewym rogu dostrzeżemy jedną lub więcej cyfr ze strzałką. Muszą one odpowiadać numerom stron, które nas do niej doprowadziły. Zagadki, jeśli chodzi o poziom trudności są zróżnicowane. Niektóre są naprawdę trudne i ja poległam na kilku. Nie byłam w stanie ruszyć bez podpowiedzi. Trochę wstyd. W jednym miejscu chyba wkradł się błąd, który odsyła do niewłaściwej strony, bo historia się zapętla. Na końcu książki mamy trzy elementy do wyrwania - wykrywacz daktyloskopijny, kartę magnetyczną i rzeźbę, które będą nam potrzebne przy rozwiązywaniu niektórych zagadek. Ostatnie dwie strony są zapieczętowane, ponieważ zawierają wskazówki i rozwiązania.
Fabuła Escape Quest. Wcielamy się w geologa, specjalisty od datowania procesów biologicznych. Przybywamy na Marsa, aby zbadać nowe próbki pobranych z głębi Czerwonej Planety. Nasza misja utrzymywana jest w najgłębszej tajemnicy. Coś nam jednak nie pasuje, próbujemy rozwikłać te niepasujące elementy. Z pomocą przychodzi nam Maria, policjantka pracująca w górniczej osadzie.
Wrażenia. Jesteśmy zachwyceni ksiąkogrą i na pewno sięgniemy po kolejne tytuły z serii. Gra zmusza do myślenia, czasami trzeba nieźle się nagłówkować. Fajny sposób na spędzenie wolnego czasu z dala od komputera czy smartfona. Idealna propozycja na wakacje. Można zabawić się w detektywa na plaży czy podczas deszczowego popołudnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz